niedziela, 17 sierpnia 2014

Oleje naturalne w letniej pielęgnacji

Jestem osobą, która rozważnie podchodzi do pielęgnacji i poszukuję zawsze kosmetyków, które mogą mi zaoferować coś więcej niż standardowe produkty drogeryjne naładowane chemią, z minimalną ilością składników aktywnych. Nie chcę też płacić za kosmetyki dużych pieniędzy, bo uważam, że można skutecznie pielęgnować skórę i włosy niewielkim kosztem.

Biorąc powyższe pod uwagę, od kilku już lat poczesne miejsce w mojej pielęgnacji zajmują naturalne olejki roślinne - różne, ich rodzaje zmieniają się w zależności od pór roku, albo moich bieżących "chciejstw" :-) Lubię też wypróbowywać nowości - teraz w kolejce na testy czeka zimnotłoczony olej Inca Inchi, o silnym działaniu regenerującym włókna kolagenowe, wydaje mi się, ze po letnich ewentualnych uszkodzeniach posłonecznych (mimo, że zawsze stosuję filtry) będzie idealny. Tymczasem opowiem Wam jakie oleje stosuję aktualnie i w jaki sposób. 

Na wstępie wspomnę, że moja skóra na twarzy jest mieszana - silnie przetłuszczająca się w strefie T, z tendencją do zaskórników, jednocześnie wrażliwa i naczynkowa na policzkach, oraz dojrzała (30+). Pielęgnacja jej nie należy więc do najłatwiejszych, ponieważ jednocześnie chcę wyeliminować nadprodukcję sebum i zaskórniki, działać łagodząco i ochronnie na naczynka, oraz przeciwdziałać zmarszczkom i obniżonej jędrności skóry. Znając właściwości olejów roślinnych uznałam, że perfekcyjnie trafiają w moje potrzeby pielęgnacyjne, kwestia tylko doboru odpowiednich. I tu jeszcze małe przypomnienie - uważnie wybierajcie oleje, sprawdzajcie, czy to czysty 100% olej, czy jakaś mieszanka z chemicznymi dodatkami, parafiną czy innymi silikonami. Często coś co nazywa się "Olejkiem Arganowym" jest w rzeczywistości produktem na bazie parafiny, a olej arganowy jest w minimalnych ilościach pod koniec składu (ostatnio natknęłam się na taki produkt bodaj z Dax Cosmetics - uważam to za duże nadużycie).

Do sedna. Ponieważ w lecie świecę się jak miliony monet, potrzebowałam czegoś do zmniejszenia wydzielania sebum, obkurczenia porów na nosie, brodzie i w okolicach i oczyszczenia skóry, mój wybór padł na mój ostatnio ulubiony Olej Tamanu. Nie znajduję odpowiednich słów, aby opisać jak cudowny to kosmetyk - pełne informacje o jego właściwościach znajdziecie TUTAJ

Olej Tamanu stosuję mieszając kilka dosłownie jego kropel z taką samą ilością kwasu hialuronowego, zamiast kremu na noc, na całą twarz i szyję. Pomijam tylko okolice oczu - ma silny, ziołowy zapach, który powoduje u mnie łzawienie i pieczenie oczu. Dzięki niemu, gdy budzę się rano skóra jest ukojona i napięta, pierwsze zmarszczki niewidoczne, pory zwężone i czyste. I co najważniejsze, to jedyny kosmetyk stosowany na noc, który nie powoduje, ze budzę się z twarzą jak wysmarowaną smalcem, czego szczerze nie znoszę.  Na pewno będę go stosować do końca lata, a może i dłużej, bo chcę sprawdzić, czy na dłuższą metę jest w stanie poprawić jakość mojej skóry. 

Drugim olejem obecnym stale w mojej pielęgnacji jest Olej z dzikiej róży - wmasowuję go na noc pod oczami i na powiekach, w rzęsy i brwi, a resztę pozostającą na dłoniach wcieram w skórki wokół paznokci, czasem w całe dłonie, jeśli są przesuszone. W zimie zwykle do tego celu stosuję masło shea, ale na lato jest zbyt tłuste jak dla mnie. Za to olej z dzikiej róży jest delikatny, szybko się wchłania i wspaniale działa przeciwzmarszczkowo i odżywczo. Więcej o jego właściwościach TUTAJ.

I ostatni, chyba najbardziej znany - Olej Arganowy (pełne info o właściwościach TUTAJ). Wcześniej stosowałam go twarzy i ciała - sprawdzał się doskonale. W tej chwili używam go głównie do włosów. Od razu napomknę, że nie cierpię olejowania włosów i maskę z oleju robię sobie naprawdę rzadko - uciążliwości procesu głównie mnie odstręcza. Ale olej arganowy jest doskonały jako odżywka do końcówek bez spłukiwania! Dzięki temu, że szybko się wchłania i jest jak na olej stosunkowo nietłusty, nie obciąża w żaden sposób włosów, oczywiście jeśli nie użyjemy go w nadmiarze. Ja wcieram kilka kropel w same końce włosów i wyglądają świetnie - są błyszczące i zdrowe, jestem też przekonana, że dosyć dobrze chroni włosy przed słońcem i innymi czynnikami zewnętrznymi.



Oto trzech moich olejkowych ulubieńców w letnich miesiącach. Szczerze polecam wszystkim włączenie olejów do codziennej pielęgnacji - korzyści będziecie mogli obserwować bardzo szybko i nie znam osoby, która nie byłaby z niej zadowolona, kwestia tylko doboru odpowiednich produktów. 

Agata.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam oleje! Must have to arganowy, lubię też olej z róży piżmowej (rewelacyjnie nawilża!) :)

    OdpowiedzUsuń